Psychosomatyka ma swój źródłosłów w czasach starożytnych, gdzie pomnik Somy (ciała) i Psyche (umysłu) uświadamiał o ich nierozerwalnym połączeniu oraz wzajemnym oddziaływaniu.
Współczesna nauka zna szereg badań, które mówią o takich zjawiskach jak to, że uśmiech, nawet wymuszony, powoduje uruchomienie wydzielania endorfin, czyli tzw. hormonów szczęścia, które również zmniejszają wrażliwość na ból. Dlatego pozytywne podejście do pacjenta, oraz nieustanne motywowanie go podczas terapii jest zadaniem absolutnie niezbędnym i koniecznym do przyspieszenia procesu usprawniania.
Przykład z uśmiechem pokazuje jak ciało wpływa na umysł, natomiast nieoceniona jest również rola umysłu w pracy nad poprawą stanu ciała. Wszystko bowiem ma swój początek “w głowie”, myśl, czyli podstawowy bodziec wychodzący z naszego umysłu jest wyzwalaczem reakcji na poziomie materialnym, czytaj cielesnym. Samo skierowanie uwagi na daną część ciała fizycznie ją pobudza, dowodzą tego doświadczenia podczas których znani sportowcy podpinani do specjalistycznych urządzeń mieli wizualizować sobie jak trenują, czuć napięcie w mięśniach, tłoczenie krwi w żyłach oraz słyszeć swój przyspieszony oddech. Zdumiewające efekty były niezaprzeczalne? mięśnie faktycznie się napinały, tętno wzrastało, reakcje biochemiczne w komórkach zachodziły i były rzeczywiste.
Nasz organizm jest inteligentny, posiada tzw. pamięć komórkową, co oznacza, iż każde przeżycie “zapisuje się” w nim zarówno na poziomie ciała, jak i na poziomie emocjonalnym. Bardzo często pewne trudne doświadczenia gromadzą się w danej części ciała związanej z konkretną emocją, np. strach z ośrodkiem strachu w splocie słonecznym i z tym należy pracować, aby “uwolnić?” napięcie i wywołać progres w procesie. Już sama praktyka oddychania i skupiania się na tym ośrodku wywołuje zmiany i uruchamia przepływ energii biofizycznej.
W zależności od tego, jaki efekt ma przynieść proces terapeutyczny, na takich aspektach warto się skupiać. Jeśli pracujemy nad odbudową napięcia mięśniowego ćwiczenia wizualizacyjne, oglądanie zdjęć osób wytrenowanych i sprawnych, zakładanie realnych kroków, czyli dokładnie – kiedy, co chcę osiągnąć, jak będę się wówczas czuć, z konkretną datą przyspieszy proces rehabilitacji oraz nakieruje nasz umysł na działanie, będzie motywacją samą w sobie. Zakładając sobie cele nie zapominajmy o tym, że muszą być realne, rzeczywiste, marzenia są po to, aby je spełniać, ale dostaniemy tylko tyle, na ile będziemy gotowi i na ile sobie zapracujemy własnym zaangażowaniem oraz pracą. Ogromną rolę odgrywa tutaj terapeuta, do którego się udajemy i z którym zamierzamy współpracować. Chociaż nikt nie zna naszego ciała, tak jak my sami i to pogłębianie samoświadomości i uważności na siebie jest jedną z ważniejszych praktyk, to obecność terapeuty, osoby, która może nas skorygować, wesprzeć mentalnie, podpowiedzieć rozwiązanie, na które być może byśmy nie wpadli, gdyż każdy z nas posiada tzw. własną mapę rzeczywistości i dopiero ten ktoś z zewnątrz uzmysławia nam pewne kwestie i “pcha do przodu”. Dobry terapeuta powinien być zarówno naszym nauczycielem, jak i przyjacielem, ale przede wszystkim osobą, która towarzyszy nam w procesie, ale nie ściąga z nas odpowiedzialności za to, co osiągniemy, gdyż granice tego, co niemożliwe są dla każdego tam, gdzie się to znajduje w jego głowie(…).