Mimo, że reakcja stresowa dotyczy organizmu jako nierozłącznej całości to dla łatwiejszego przedstawienia szczegółowego wpływu stresu na funkcjonowanie naszego organizmu przyjrzymy się z bliska układowi sercowo-naczyniowemu. Stworzymy swego rodzaju puzzle, które złożone w całość dają ostateczny obraz reakcji stresowej. Oczywiście zajmiemy się jedynie wybranymi aspektami, które w moim odczuciu bardzo fajnie oddają konsekwencje przewlekłego narażenia na bodźce stresowe.
Zestresowane serduszko
Choroby układu sercowo-naczyniowego stanowią najczęstszą przyczynę zgonów wśród cywilizacji wysoko rozwiniętych. Dlatego też rozważając o szczegółach nie mogłem pominąć tej konkretnej sfery naszego zdrowia.
Jak ze stresem radzi sobie układ sercowo-naczyniowy? Otóż, aby wszystko działało jak trzeba potrzebujesz 3 elementów: współczulnego układu nerwowego, szczyptę glikokortykoidów i sprawne nerki.
To logiczne, że w momencie wystąpienia stresora Twoje serce adaptuje się poprzez tzw. tropizmy, które zmieniają charakter jego pracy. Główne reakcje dotyczą efektu chronotropowego – zwiększenie częstości skurczów serca oraz inotropowego – zwiększenie siły skurczu serca. Wystąpienie wspomnianej sytuacji wiąże się z aktywacją współczulnego układu nerwowego oraz działaniem glikokortykoidów, które zaznaczają swą obecność w dwojaki sposób. Po pierwsze aktywują neurony w pniu mózgu, których zadaniem jest stymulacja pobudzenia sympatycznej części układu autonomicznego, a po drugie wzmacniają wpływ katecholamin na mięsień sercowy.
Jeden z mechanizmów wzrostu siły skurczów serca wymaga pewnej sztuczki, która angażuje układ żylny odpowiedzialny za powrót krwi do serca. W momencie gdy układ współczulny jest pobudzony, naczynia żylne kurczą się, a ich ściana staje się sztywna, co zwiększa strumień krwi biegnącej w kierunku serca. Rozpędzona krew uderza z ogromną siłą w ściany mięśnia sercowego, które jak naciągnięta guma wracają do pozycji neutralnej z większą siłą.
Jeżeli wszystko zadziałało jak w szwajcarskim zegarku to w odpowiedzi na stres częstość skurczów serca i ciśnienie krwi właśnie wzrosły.
Teraz trzeba odpowiednio podzielić tą rozpędzoną krew pełną tlenu i energii. Oczywiście w naszym organizmie istnieje sprawnie działający system podziału dóbr, czyli w tym wypadku krwi. Podczas reakcji stresowej naczynia tętnicze rozszerzają się, co prowadzi do zwiększenia przepływu krwi. Wspomniany system podziału dóbr zaczyna reagować i dość konsekwentnie decyduje, że skoro proces trawienny podczas stresu zostaje wyhamowany to nie potrzebujemy dużo krwi w tym ogromnym gąszczu połączeń naczyniowych, który stanowią trzewia. To samo tyczy się skóry. Zmianie ulega też wzorzec zaopatrzenia w krew naszego najważniejszego gruczołu, czyli mózgu. Największym zwycięzcą w podziale dóbr okazują się nasze mięśnie szkieletowe, które otrzymują ogromną dawkę energii w razie gdyby przyszło nam uciekać przed lwem na sawannie.
Wspomniałem o sprawnych nerkach w odniesieniu do układu sercowo-naczyniowego. Cóż takiego zapewniają nam nerki? Bądźmy wdzięczni naszym nerkom, bo bez nich opisane wcześniej mechanizmy nic nie znaczą. Wyobraź sobie sytuację, w której ilość krwi zmniejsza się w wyniku krwotoku czy odwodnienia. Cóż z tego, że nasz organizm chętnie zwiększy częstość skurczów serca i ciśnienie krwi jeśli tej ostatniej będzie po prostu brakować. To tak jakbyś w swoim nowiutkim audi chciał włączyć tryb sport, żeby troszkę poszaleć na drodze, a w baku dogorywają ostatnie krople paliwa. Jako, że krew jest paliwem dla naszych mięśni musimy jej mieć pod dostatkiem, co jest możliwe dzięki oszczędnościom w gospodarce wodnej organizmu. I tutaj swoją rolę zaznaczają nerki, które w produkcji moczu wykorzystują wodę zgromadzoną w krwioobiegu. Dlatego, żeby zabezpieczyć się przed nadmierną utratą wody, ilość krwi docierającej do nerek zmniejsza się, a dodatkowo wysyłana jest wiadomość z centrali, aby nerki oddały wodę do układu krążenia. Ową wiadomość stanowi pojawienie się hormonu o nazwie wazopresyna, który jest hormonem antydiuretycznym – blokującym diurezę.
Pamiętajmy tez o tym, że nerki działają dwukierunkowo i jesteśmy w stanie odzyskać w pewnym stopniu zgromadzoną w nich wodę. Lecz jeśli mocz wybierze się już w stronę pęcherza to tej wody już nie odzyskamy, gdyż pęcherz jest narządem jednokierunkowym.
Skoro wiemy już jak wygląda prawidłowa reakcja stresowa w ujęciu układu sercowo-naczyniowego to kiedy powinniśmy zacząć się martwić, że coś może przebiegać niewłaściwie?
Użyjmy metafory pompy wodnej i węża ogrodowego. Serce oczywiście stanowić będzie pompę, a wąż naczynia krwionośne. Skoro reakcją układu sercowo-naczyniowego jest zmuszenie serca i naczyń krwionośnych do wzmożonej pracy w odpowiedzi na konkretny stresor to dochodzimy do wniosku, że powtarzająca się ciężka praca doprowadzi do zużycia tego układu. To właśnie dzieje się z sercem, które na stres reaguje podniesieniem ciśnienia krwi, a więc na przewlekły stres zareaguje przewlekłym podniesieniem ciśnienia. No i dorobiliśmy się nadciśnienia.
Omówmy to sobie nieco dokładniej. Istotnym aspektem w regulacji dostawy energii do poszczególnych komórek ciała jest praca małych naczynek krwionośnych obecnych w całym naszym organizmie. Podnosząc chronicznie ciśnienie przepływającej krwi powodujesz wzmożony przepływ krwi przez drobne naczynka, które muszą się mocno wykazać w obliczu zaistniałej sytuacji, aby właściwie spełniać swoją funkcję. Wróćmy do metafory węża – czy z tą samą łatwością operuje się wężem ogrodowym podlewając nasz domowy ogródek i wężem strażackim podczas gaszenia pożaru? Myślę, że ciśnienie w wężu strażackim z całą pewnością wymaga większego zaangażowania siły mięśni. I z taką odpowiedzią naczyń krwionośnych możemy się spotkać w sytuacji przewlekłego wzrostu ciśnienia krwi. Dochodzi do pogrubienia warstwy mięśniowej w ścianie naczyń w celu lepszej kontroli przepływu krwi. Wydawałoby się, że jest wszystko fajnie, ale ta adaptacja powoduje zwiększenie sztywności ściany naczynia, czego konsekwencją jest uwaga…podwyższone ciśnienie krwi. Tak więc wytworzyliśmy sobie swego rodzaju błędne koło, które wzmaga opór naczyń krwionośnych, prowadząc do powstania nadciśnienia.
A to dopiero początek…
Przewlekłe nadciśnienie wiąże się z ciągłym atakowaniem ściany mięśnia sercowego poprzez wzmożony przepływ krwi. Serce podobnie jak drobne naczynka krwionośne dostosowuje się do tej sytuacji, pogrubiając swą ścianę poprzez wzmocnienie tkanki mięśniowej. Jeżeli trafiliście kiedyś na określenie związane z przerostem lewej komory to właśnie ta część serca, która adaptuje się do opisanej sytuacji. Czy serce, w którym jedna z jego 4 głównych składowych jest większa niż powinna będzie pracowało prawidłowo? Wątpliwe. Bardzo prawdopodobne, że w tym konkretnym momencie pojawi się pewna nieregularność rytmu serca. Żeby było jeszcze ciekawiej i jeszcze bardziej dramatycznie czy nie jest logicznym, że powiększona lewa komora może wymagać troszkę więcej ‘pożywienia’ niż pozostałe części serca? No właśnie, pytanie czy naczynia wieńcowe są w stanie tą zwiększoną ilość krwi bogatej w substancje odżywcze dostarczyć.
Pękające węże ogrodowe
Specyficzną cechą układu naczyniowego są jego rozwidlenia. W miejscach tych układ naczyniowy jest szczególnie narażony na uszkodzenia pod wpływem napierającej krwi, przyjmując na siebie ciężar wzmożonego ciśnienia. Ściana naczynia nie należy do najsilniejszych struktur w naszym ciele więc zwyczajnie zaczyna pękać prowadząc do lokalnych uszkodzeń. No i zaczyna się, organizm bije na alarm, a wyznacznikiem alarmu jest proces zapalny. Obszar uszkodzenia oblegają komórki związane z odpowiedzią immunologiczną. Działanie podejmuje także układ współczulny, który przy pomocy adrenaliny wzmaga proces sklejania się płytek krwi, które także mogą się przylepiać w miejscu uszkodzenia. Dołóżmy do tego zmobilizowaną pod wpływem stresu glukozę, tłuszcze, zły cholesterol (LDL) i przepis na blaszkę miażdżycową jest już gotowy. Ostatnie badania (C. Gorman, A. Park, The fires within, Time, 2004; G. Taubes, Does inflammationcut to the hart of the master, Science 2002) wskazują, że ilość uszkodzonych naczyń krwionośnych z ogniskami zapalnymi w miejscu uszkodzenia stanowi bardziej trafne źródło informacji w przypadku przewidywania chorób sercowo-naczyniowych niż całe to ‘bogactwo’ paskudztw niesionych przez naszą krew.
Warto w tym miejscu obalić mit, iż cholesterol nie jest tak istotny w wywoływaniu chorób sercowo naczyniowych. Otóż dopiero patologie w układzie naczyniowym odnoszące się do uszkodzeń ścian naczyń krwionośnych zwiększają ryzyko odkładania się złogów cholesterolu i powstawania blaszek miażdżycowych. Tak więc osoby z prawidłowo funkcjonującymi naczyniami mogą być spokojne nawet przy podniesionym poziomie cholesterolu Lecz co równie istotne, owe blaszki powstają nawet przy prawidłowym poziomie cholesterolu w sytuacji gdy ilość ognisk zapalnych w obrębie naczyń jest bardzo duża.
Jeżeli zbudowałeś sobie dość spory zapas blaszek miażdżycowych, a nadal jesteś narażony na stres to czekają na Ciebie kolejne zagrożenia. Jakie? Przykładowo wytworzysz na tyle blaszek miażdżycowych, by przepływ krwi do kończyn dolnych stał się ograniczony to z dużym prawdopodobieństwem dorobisz się chromania podczas chodu. Zmniejszenie światła naczyń prowadzących krew do naszej pompy sercowej narazi Cię na wystąpienie choroby niedokrwiennej serca, a jeśli w którymś z dużych naczyń dojdzie do oderwania blaszki i powstania skrzepliny to nie będzie to Twój szczęśliwy dzień. W momencie gdy owa skrzeplina dostanie się do dużo mniejszego naczynka i zablokuje przepływ krwi np. do serca to zawał mięśnia sercowego masz jak w banku lub też do mózgu to przyjdzie Ci się zmierzyć z udarem niedokrwiennym.
Błędne koło aktywacji pewnych mechanizmów prowadzi nas jeszcze raz w stronę układu autonomicznego. Skoro reakcję stresową w dużej mierze napędza jego współczulna część to dlaczego część przywspółczulna nie reaguje w odpowiednim momencie? Kiedy podlegasz działaniu stresorów automatycznie wzmagasz aktywację układu współczulnego obniżając pobudzenie części przywspółczulnej. Chronicznie powtarzająca się stymulacja współczulna powoduje, że nawet w momentach kiedy akurat nie jesteś narażony na żaden stres nerw błędny (główny bohater przywspółczulnej opowieści o układzie autonomicznym) nie radzi sobie z przywróceniem sytuacji wyjściowej. Efektem takiej sytuacji jest ciągłe trwanie w stanie wzmożonego pobudzenia współczulnego co wiąże się z obciążeniem allostatycznym organizmu.
Czy radość może zabić?
Co ciekawe tak! Otóż układ sercowo-naczyniowy jest tym układem, który nie jest zbytnio zainteresowany faktem, w jaką skrajność zostanie wypchnięta nasza allostaza. Interesuje go jak bardzo zostanie ona zaburzona. Nie bądź zdziwiony, że dla chorego lub przeciążonego serca równie dużym wyzwaniem będzie pogodzenie się ze stratą bliskiej osoby jak i wygrana 30 baniek w totka. Wiąże się to z bardzo podobną reakcją współczulnego układu nerwowego na naczynia wieńcowe zarówno w sytuacji nasilonego stresu jak również w momencie przeżywania orgazmu. Zupełnie odległe czy wręcz skrajne pod kątem emocji doznania mogą wywoływać podobną reakcję fizjologiczną.
Widzimy jak istotne w aspekcie radzenia sobie ze stresem jest właściwe funkcjonowanie układu sercowo-naczyniowego. Chroniczne przeciążenie tej sprawnej machiny to fatalna wiadomość dla naszego zdrowia, któremu w obliczu ciągłej walki ze stresem przyjdzie zmierzyć się z wieloma chorobami. Szczególnie widoczne zmiany zachodzą w połączeniu z zaburzeniami metabolicznymi, których omówienie sobie daruje, aczkolwiek jest to bardzo istotny temat w fizjologii stresu, mocno korelujący z chorobami układu sercowo-naczyniowego.
Wracając do początku artykułu zaznaczam, że całościowe zrozumienie reakcji organizmu na bodźce stresowe jest możliwe jedynie wtedy, gdy weźmiemy pod uwagę organizm jako jedność. Nigdy nie działa to w ten sposób, że stres sprawdzi wytrzymałość układu sercowo-naczyniowego nie dotykając innych układów naszego ciała.