O palpacji można mówić jako o nieograniczonej wędrówce po cielesnych ścieżkach człowieka, podczas której fizjoterapeuci powinni przejść nawet kilkakrotnie tę samą drogę. Czyli nieco lirycznie. Można też spojrzeć od technicznej strony, która ukazuje palpację jako badanie diagnostyczne poprzez dotyk naszych rąk. Pod zauważalną w definicjach różnicą kryje się jednak jeden i ten sam cel – określenie lokalizacji, wyczucie, a następnie ocena konkretnych struktur pod względem rozmiaru, ewentualnie występujących patologicznych zmian, struktury, kształtu, czy też twardości.
Na tak zwanym “rynku”, atlasów i książek do anatomii palpacyjnej można znaleźć wiele, a wśród nich są te lepsze i gorsze. Być może też dla tych mniej i bardziej wymagających czytelników. Trudno jest powiedzieć, w czym dokładnie tkwi różnica, gdyż czysto teoretycznie badanie poprzez dotyk jest jednym i tym samym. Uważam jednak, że znaleźć ją można w graficznym pokazaniu nauki tego badania i dokładności, jak i zawarciu dodatkowych i innowacyjnych wskazówek, które umożliwią lepsze i szybsze odnalezienie danych struktur, a które różnią się wśród autorów. Wśród kursów dla fizjoterapeutów nie zostają pominięte również te szkolenia, które palpacji uczą, jednak oprócz praktycznej wiedzy warto mieć też na półce jej zapis. Jednym z nich jest “Atlas anatomii palpacyjnej. Badanie manualne powłok” Serge’a Tixa wydawnictwa PZWL, któremu bardzo dziękuję za udostępnienie tej pozycji.
Wspominając wcześniej o różnicach zapomniałam dodać, że podstawową z nich można odszukać w…samym tytule. Atlasy (w zdecydowanej większości) nie są eposami, dlatego najczęściej przeczytać w nich można konkretne informacje napisane w taki sam konkretny sposób. Ten atlas jest potwierdzeniem reguły. Pozwalając sobie na nieszkodliwe porównanie – książki nie będące atlasami głębiej rozwodzą się na temat palpacji, dlatego też osoby nie mające z nią nigdy do czynienia bądź chcące się z nią bardziej zaprzyjaźnić zachęcam do zapoznania się również z innymi tytułami.
W “Atlasie anatomii palpacyjnej” ujęte jest badanie szyi, tułowia, a także kończyn górnych i dolnych. Jego struktura jest przejrzysta i niewątpliwie łatwa do przyswojenia dzięki odpowiedniemu pogrupowaniu tematów rozdziałów. Każdy z nich rozpoczyna się osteologią – dawką anatomii przypominająca budowę poszczególnych elementów kostnych wraz z ich podpisami za pośrednictwem rysunków, których atlas uczy kolejno odszukiwać. Dalszym punktem jest miologia ukazana na podobnej zasadzie jak jej poprzedniczka, której dodatkowo towarzyszy czynność i funkcje poszczególnych mięśni, a także ich unerwienie i unaczynienie. W przypadku stawu kolanowego i stawu skokowego została opisana także artrologia, czyli to co leży u podstaw funkcjonowania stawów – więzadła, troczki, struktury kostne tworzące staw etc.
To uporządkowanie stwarza niezwykły komfort chociażby w samym operowaniu spisem treści, bo każde zagadnienie ma swoje miejsce.
Ku zdobywaniu dodatkowej wiedzy autor zawarł również wskazówki kliniczne, które dotyczą głównie patologicznych zmian i urazów w obrębie poszczególnych struktur, łącząc to z korzyścią palpacji. I jako że wśród czytelników są także wzrokowcy, zastosowano wyróżnienie (zarówno w spisie treści, jak i we właściwej części książki) każdego rozdziału innym kolorem, który dominuje przez całą treść danej partii. Nie stwarza to zatem wrażenia, iż cały atlas jest ,,jednym piórem pisany”.
Na koniec pozostaje część nie tyle co najważniejsza, ale na pewno taka bez której jakakolwiek nauka palpacji poprzez tekst nie mogłaby mieć miejsca, czyli zdjęcia. Nie ukrywam, iż przyzwyczajenie do kolorowych ujęć wzięło górę w momencie, w którym zobaczyłam w tym atlasie zupełnie inną, czarno-białą kolorystykę. Nie ukrywam też, iż moje podejście było co najmniej niechętne. Potem przypomniałam sobie emocje, które towarzyszyły mi przy oglądaniu czarno-białych fotografii z albumów i doszłam do wniosku, że nie bez powodu mówi się, iż takie zdjęcia oddają duszę. Choć trudno jest o niej mówić w przypadku palpacji, to stonowana kolorystyka pozwala na skupienie się na tym, co jest najważniejsze. Inną zauważalną rzeczą jest brak ujęć twarzy, bo wszystko zawiera się w obrębie okolicy palpowanej ciała. Połączenie tych dwóch kwestii sprawia, że nie odbiega się do ładnego koloru bluzki pacjenta, do niesfornie lub dobrze ułożonych włosów, czy innych niuansów, które są kroplą w morzu. Skupienie pozostaje na konkretnej strukturze, dzięki czemu nauka jest bardziej efektywna.
“Atlas anatomii palpacyjnej” jest znakomitym uzupełnieniem wiedzy, w którym bez trudności możliwe jest szybkie znalezienie tego, co w danym momencie mamy na uwadze. Konkretyzm, precyzja, a także uwydatnienie poszczególnych części ciała dzięki czarno-białym zdjęciom przyczyniają się do lepszego ich zauważenia. Zmienna kolorystyka rozdziałów nie wrzuca tego atlasu do szarego worka, w którym wszystko jest takie samo. Cieszę się, że moja wiedza zostanie pogłębiona o właśnie tę książkę.
Książkę w najlepszej cenie kupicie tutaj.