Trudno dziś znaleźć dziedzinę życia do której nie wkradła się cyfryzacja. Żyjemy w erze cyfrowej czy nam się to podoba czy nie. Coraz to nowe sfery naszej codzienności otrzymują przedrostek e- lub i-. Sieć globalna i media społecznościowe, i-usługi oraz e-sport, nieodłączny smartfon czy tablet nie są już jedynie owocami postępu ale owego postępu siłami napędowymi, jego sensem i treścią. Przed postępem nie ma ucieczki.
Signum temporis czyli znamię czasu
Postęp czy ogólnie zmiany, nie stanowią problemu same z siebie. Są częścią naszego życia, naszego rozwoju. Jesteśmy świadkami postępu skokowego, przewartościowującego wszystkie dziedziny naszego życia, rewolucji.. Rewolucja cyfrowa, choć ten zwrot kojarzy się z procesem gwałtownym i raczej wyjątkowym co do częstotliwości występowania, stała się synonimem czasów współczesnych.
“Rewolucja zjada własne dzieci”
Problem pojawia się, gdy zachwiana zostaje równowaga. Łatwo się zatracić w oszałamiającym bogactwie informacji. Zachłysnąć nadmiarem nowości, paletą treści. Niestety, wielu daję się porwać nurtowi zmian w sposób tyleż beztroski co bezkrytyczny. Może to prowadzić do uzależnienia od komputera traktowanego hasłowo, bo uzależnienie może dotyczyć zarówno gier komputerowych, mediów społecznościowych jak i chociażby tak popularnego smartfonu.
Niektóre objawy uzależnienia:
- zmiana dotychczasowego zachowania
- unikanie relacji międzyludzkich i trudność w nawiązywaniu znajomości
- problemy z pamięcią i koncentracją
- pobudzenie, niepokój lub agresja jako konsekwencja odstawienia
- zawężenie lub utrata dotychczasowych zainteresowań
Brzmi znajomo, bo objawy są bliźniacze jak przy uzależnieniu od hazardu czy alkoholu. Podobnie również jak każde uzależnienie, dotyka na równi uzależnionego oraz jego rodzinę oraz bliskich. Tradycyjne zależności i interakcje międzypokoleniowe rozsypują się jak domek z kart. Przewartościowaniu ulegają autorytety i priorytety, Wraz z postępującą dysfunkcją więzi rodzinnych maleje równocześnie szansa na skuteczną pomoc. Prócz ducha, cierpi również i ciało.
Rewolucja a Ewolucja
Jesteśmy istotami stworzonymi do ruchu i to raczej do długotrwałego, umiarkowanego wysiłku fizycznego niż krótkotrwałych lecz intensywnych aktywności. Bliżej nam do maratończyka niż sprintera. Nasze ciało ale i umysł również, dla harmonijnego rozwoju oraz zdrowego życia potrzebuje aktywności fizycznej. Dla prawidłowego rozwoju psychoruchowego nie wystarczy poranne przeciąganie czy wydłużony na chwile krok przed wejściem do metra.
Ocenia się, że dla przeciętnego człowieka wymagane jest zrobienie około 6 do 8 tysięcy kroków dziennie. W zależności od ilości przyjmowanych kalorii oraz od długości czasu spędzanych dobowo w pozycjach nie anatomicznych, takich jak siedzenie, aktywność fizyczna powinna narastać. A jakie są realia ? Wystarczy nadmienić, że dwóch na trzech nastolatków nie spełnia normy aktywności ruchowej. Co piąte dziecko w Polsce ma nadwagę lub wręcz otyłość. Rośnie odsetek dzieci z wadami postawy oraz wymagających szkieł korekcyjnych. Dieta czy fizjoterapia coraz częściej na stałe gości w rozkładzie dnia młodego pokolenia.
Skutki fizjologiczne nadmiernego użytkowania mediów cyfrowych:
- wady postawy
- otyłość
- bóle głowy i migreny
- wady wzroku
- zanik i przykurcze mięśni
- problemy z układem krążenia
- zaburzenia snu
Lecz w dobie Internetu na konieczny dla profilaktyki sport jako aktywność fizyczną już nie starcza czasu.
Czy każdy sport to zdrowie ?
Nie poprawia tego stanu rzeczy coraz popularniejsze zjawisko e-sportu. Turnieje z pulą nagród sięgającą milionów dolarów. Skupiające na trybunach i przed monitorami miliony widzów. Ściągają uwagę stale rosnącego grona inwestorów bo ten rynek jest po prostu skazany na sukces. A tam gdzie rosnące zyski, tam trudno doszukiwać się rozsądku i umiaru ani tym bardziej troski.
Sama rozgrywka jak i cała otoczka wokół jest jak wszystko rodem z Internetu, nastawiona aby przykuć do monitora na jak najdłużej, przyciągnąć maksymalną uwagę i jest wycelowana na najbardziej podatne jednostki, na dzieci i młodzież. To w ich głowach ma powstać wizja sławy i bajecznych zarobków. To im równolegle pompuje się treści marketingowe i wyrabia konsumpcjonistyczne odruchy, które zawstydziłyby samego George’a Orwella.
E-sport jest modny i staje się coraz popularniejszy, skupia coraz szersze grono coraz młodszych uczestników jak i widzów. Ulubieni gracze powoli zastępują filmowych czy komiksowych bohaterów i to oni stają się autorytetami i wzorcami dla młodych ludzi. O ile bohaterowie poprzednich generacji przemycali zgodnie z wolą autorów zdrowy tryb życia, zachęcali młodych odbiorców do socjalizacji, empatii, o tyle współcześni idole, topowi gracze, patostreamerzy, wszelkiej maści influencerzy mają zgoła odmienny cel. Sami są jedynie narzędziami do zwiększenia sprzedaży oraz produktami, które mają się sprzedać.
Za plecami tych nielicznych graczy, którzy osiągnęli szczyt działa cała machina popkultury napędzana marketingowym paliwem. A wszystko pod szyldem rywalizacji sportowej dzięki nowelizacji w 2010 roku Ustawy o Sporcie zmieniającej (rozszerzającej) definicje sportu. Sport już dawno stał się produktem ale e-gaming jest nim od początku i z założenia.
Świat w (nie)różowych okularach
Wiele wskazuje na to, że na przestrzeni dziesięciolecia doczekamy się kolejnej (jakżeby inaczej) rewolucji a chodzi o fantomatykę, zwaną inaczej rzeczywistością wirtualną. Rzeczywistość wirtualna przewija się już od lat, jednak wciąż na przeszkodzie stała moc obliczeniowa i prędkości transmisji danych. Jednak postęp technologiczny ma to do siebie, że jest skokowy i wciąż przyspiesza.
Nieodległy jest dzień kiedy pojawią się na rynku, po czym go zdominują, rozwiązania pozwalające tworzyć sztuczne światy jak i całkowicie symulować świat realny w stopniu doskonałym, pozwalającym na całkowite zatracenie. Rozwiązania oddziałujące już nie tylko poprzez zmysły wzroku i słuchu ale poprzez stymulację elektryczną na pozostałe zmysły i w ten sposób całkowicie mogących oszukać mózg. Nie będzie już możliwości odróżnienia świata wykreowanego od realnego.
Brzmi to jak czarnowidztwo lecz historia podpowiada, że jeśli ktoś coś wymyśli, to ktoś inny zrobi a kolejny wykorzysta. Coś co kiedyś zajmowało całe generacje, dziś dokonuje się w ramach jednego pokolenia.
(de)Generacja Z
Aktualnie na rynku pracy pojawiło się Pokolenie Z. Są to osoby urodzone, zgodnie z różnymi źródłami, pomiędzy 1990 a 2000. Zwane również Pokoleniem C od słowa „connected” – podłączony, Generacją @ lub XD albo Cichym Pokoleniem. Generacja która całe swoje życie funkcjonuje w oparciu o media i urządzenia elektroniczne, o nowoczesną technologię. Dla której uzależnienie od komputerów to pusty frazes lub, co gorsza – chleb codzienny i norma.
Pokolenie z jednej strony przeświadczone o własnej wartości, ambitne i chłonące świat jak żadne przedtem. Z drugiej zaś strony roszczeniowe i niecierpliwe oraz jak mawiają niektórzy, pokolenie przyszłych, młodych rencistów. Ale to właśnie oni przez następne 20-30 lat będą tworzyć otaczający nas wszystkich świat.
Czy to pokolenie i następne po nim będzie zdolne do zachowania bądź przywrócenia równowagi między światem rzeczywistym a wirtualnym? Czy uda się w sposób zrównoważony połączyć prawidłowy rozwój psychoruchowy i emocjonalny jednostki z wymogami jakie przed człowiekiem stawia e-Świat oraz wirtualna przyszłość?
Podobno dzieci nas nie słuchają, dzieci nas naśladują. Chyba więc czas na spacer.