Fizjoterapia w ujęciu medycznym to zawód bardzo prężnie rozwijający się, który polega na utrzymaniu dobrej kondycji fizycznej, jak i przywróceniu oraz poprawie zdrowia. Ale czy tylko? Jestem zdania, że zdecydowanie nie. To tylko kawałek całej listy pracy i zadań, które wpisują się w ten niełatwy, ale piękny zawód.
Fizjoterapeuci mają szeroki zakres wyboru placówek, w których mogą pracować. Są to szpitale, kliniki, prywatne gabinety rehabilitacyjne, gdzie na pomoc czekają pacjenci po operacjach, czy też z różnego rodzaju problemami ortopedycznymi i neurologicznymi. Dysfunkcje te często powstają z powodu wypadków, wad genetycznych, ale również urazów sportowych. Miejscem pracy są także siłownie, kluby fitness, gdzie dba się o utrzymanie ciała w dobrej formie. Człowiek z umiejętnościami fizjoterapeuty jest potrzebny w zespole terapeutycznym, który pomaga i towarzyszy ludziom podczas ich ostatniej ziemskiej wędrówki w hospicjach.
Jak mówi drugi człon nazwy tego zawodu, osoba o tej profesji jest terapeutą. Oprócz kwalifikacji zawodowych, nabytych w toku studiów powinien mieć również umiejętności psychospołeczne, być otwartym, opanowanym, cierpliwym człowiekiem. Ważna jest komunikacja i zdolność współpracy z pacjentem, by zmobilizować i zmotywować go do terapii. Tak samo istotny jest odpowiedni kontakt z zespołem terapeutycznym i wzajemne w nim zrozumienie. Odpowiednie podejście do pacjenta, z uwzględnieniem jego predyspozycji do ćwiczeń i wieku, warunkuje pozytywne efekty leczenia.
Fizjoterapeuta nie ma łatwego zadania. Żeby terapia była skuteczna potrzeba wielu elementów, przede wszystkim – zaufania i szacunku obu stron do siebie.
Często także prosta umiejętność wysłuchania drugiej osoby jest nieoceniona. Pacjent, który przychodzi na ćwiczenia, to nie tylko kolejny przypadek z problemem natury medycznej, to również – a może przede wszystkim – jego psychika, problemy, obawy. Chory nie wie, co się z nim dzieje, na czym polega jego choroba i w jaki sposób zaplanowane zabiegi mają mu pomóc, niekiedy ma początki depresji, lub też po prostu się boi. Potrzebuje wsparcia w trudnych chwilach, dlatego pojawia się fizjoterapeuta – udzielający pomocy medycznej – i często psychologicznej. Czy to naprawdę takie dziwne? To bardzo trudne zadanie. Jednak zwykła rozmowa, a nawet wspólne milczenie naprawdę może wiele zdziałać! Nie każdy pacjent jest na tyle otwarty, byśmy usłyszeli od niego całą historię życia i jego choroby. Czasem już miły gest, dobre słowo, życzliwość ze strony fizjoterapeuty może być „promieniem słońca po niszczącej burzy”. Świadomość że nie jest się samemu, jest wspaniałym uczuciem.
Uczymy się całe życie. Ludzie nas uczą. Często osoby poznane przypadkowo mogą być bodźcem, dzięki któremu coś zrozumiemy, wyciągniemy jakieś wnioski. Tak też było w moim przypadku.
Przez dwa lata miałam przyjemność być wolontariuszką w Warsztatach Terapii Zajęciowej. Przychodzą tam ludzie w różnym wieku, z wieloma chorobami, niepełnosprawnościami, ograniczeniami. Swój pierwszy dzień w tym miejscu pamiętam bardzo dokładnie. Bałam się, nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, nigdy wcześniej nie miałam okazji przebywać w placówce o podobnym charakterze. Do moich zadań początkowo należała pomoc podczas zajęć manualnych, spędzanie wolnego czasu z uczestnikami i obserwacja pracy całego zespołu terapeutycznego.
Moje pierwsze wrażenie? Szok i współczucie. Nie umiałam się tam odnaleźć, nie wiedziałam jak mam się zachowywać, patrząc na tylu niepełnosprawnych. „Zachowuj się zwyczajnie. Spójrz na nich i staraj się nadążyć. Nie traktuj tego jak wielkie przedsięwzięcie.” – usłyszałam od jednego z fizjoterapeutów. Ja nadążyć? Za nimi? Patrząc na to z perspektywy czasu, wiem gdzie leżał mój błąd.
Przed pierwszą wizytą założyłam, iż są to ludzie bardzo nieporadni życiowo, którym trzeba współczuć i pilnować na każdym kroku, bo z pewnością zaraz czeka ich porażka. Nic bardziej mylnego! To wartościowi, niezwykle otwarci ludzie, świadomi swojej niepełnosprawności, lecz nie traktujący jej jako ograniczenie. Uczestnicy Warsztatów przyjęli mnie bardzo życzliwie, po krótkim czasie wolontariat stał się prawdziwą przyjemnością, panowała tam radość i pozytywna energia wprost nie do opisania. Widziałam ból w ich oczach podczas zabiegów fizjoterapeutycznych, lecz determinacja przeważała nad cierpieniem. Jestem pewna, że atmosfera tam panująca i życzliwość zespołu terapeutycznego przyczyniła się do zwiększenia motywacji w ćwiczeniach. W Warsztatach Terapii Zajęciowej nikt nigdy się nie poddaje. Jestem ogromnie wdzięczna moim podopiecznym za tę życiową lekcję.
Być może górnolotnie zabrzmi hasło odbijające się w naszym otoczeniu jak echo: „niepełnosprawni są zupełnie tacy sami jak my”. To tylko piękne słowa, które moim zdaniem nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości. Dlaczego dalej stygmatyzujemy tę grupę?
Wysokie progi, brak poręczy i podjazdów, wąskie drzwi i korytarze, prawie niesłyszalna sygnalizacja dźwiękowa na przejściach dla pieszych. Lista jest bardzo długa, a dofinansowanie likwidacji barier architektonicznych, które mimo wszystko trudno uzyskać, nie pokrywa finansowo wszystkich nieudogodnień. Niepełnosprawni cierpią, walczą ze swoimi ograniczeniami, przeciwstawiają się bólowi. Nie poddają się.
„Jesteśmy zdolni do wielkich rzeczy, jeżeli nie pozwolimy, by pokonał nas lęk przed własną słabością”
Moim zdaniem to bohaterzy, którym powinniśmy pomagać na tyle, na ile potrafimy. Nie tylko fizjoterapeuci, którym zadanie niesienia pomocy jest wpisane w zawód, lecz każdy człowiek. Wykonujemy swoje zawody, ale przede wszystkim jesteśmy ludźmi. Nikt nam nie zagwarantuje, że przez całe nasze życie będziemy w pełni sił i nigdy nie spotka nas niedomaganie, czy takie zdarzenie które spowoduje niepełnosprawność. Chcielibyśmy być wtedy zdani sami na siebie, bez możliwości pomocy? W życiu codziennym, jak i w środowisku medycznym brakuje dzisiaj empatii. Naszym zadaniem, pracowników opieki zdrowotnej, fizjoterapeutów w XXI wieku jest przeciwdziałać brakom współczucia i strzec ludzkiej godności. Aby uleczyć ciało, trzeba przy tym uleczyć też duszę.