Anatomia funkcjonalna dla fizjoterapeutów Jutta Hochschilda (pod redakcją I polskiego wydania Pana Pawła Posłusznego) wśród samych zainteresowanych jest dość rozpowszechnionym w posiadaniu i wiedzy o jego istnieniu tytułem. Jak udało mi się ustalić – również pożądanym u tych, którzy go jeszcze nie mają. Uprzejmość wydawnictwa MedPharm Polska umożliwiła mi otrzymać tę książkę, a w następnej kolejności również ją zrecenzować.
Zamierzam zatem spojrzeć na tę pozycję okiem osoby, która w pierwszej kolejności oczekuje efektywnie przekazanej wiedzy, zdrowego nasycenia nią umysłu, zaciekawienia, ale także czystej, ludzkiej przyjemności w przewracaniu kolejnych stron. Czy tak będzie? Zobaczmy.
Pierwsze chwile luźnego zaznajamiania się z treścią i szybkiego przerzucania kartek (co czasem wydarza się przy pierwszym kontakcie z daną książką, chcąc sprawnie rzucić okiem na to, ,,co w trawie piszczy”) przysporzyły mi rozczarowującego wrażenia, że trzymam w rękach kolejną książkę dotyczącą anatomii palpacyjnej. Nie powinno być to oczywiście w żaden sposób dla niej obrazą, a jedynie dla mnie małym rozczarowaniem, bo oczekiwałoby się czegoś więcej pod pojęciem ,,anatomia funkcjonalna’’. Oczywiście nie twierdzę, że to odczucie było słuszne, ale jednym z pierwszych, któremu nie zawsze należy ulegać. Dlatego w tym przypadku lepiej jest nie poprzestać na tym wrażeniu. Paradoksalnie – zwiodło mnie ono znacząco, jednocześnie też nie wyprowadzając z błędu.
Anatomia palpacyjna
W Anatomii funkcjonalnej dla fizjoterapeutów jak najbardziej skupiono swoją uwagę na anatomii palpacyjnej. Nie jest to żadną nieprawidłowością, gdyż w praktyce i teorii funkcjonalność i palpacja są ze sobą ściśle powiązane, a w tej pozycji nie wzięto na celownik wyłącznie tego drugiego. Aby wiedzieć, co ująć w stwierdzeniach funkcjonalnych, należy najpierw odszukać określone struktury ciała. Posiadać świadomość dotyku, a następnie potrafić zastanawiać się nad tym, jak ,,zachowują się” odszukane struktury. I okazuje się, że wbrew poprzedniemu odczuciu, wszystko jest ze sobą spójne.
W miarę odkrywania każdego nowego rozdziału zauważa się pewną zależność i chyba z tego powodu śmiem twierdzić, że wszystkie potrzebne treści z zakresu różnorakiej wiedzy zawarte są w tej jednej jedynej książce. Takie było moje kolejne odczucie, które zostało potwierdzone pewnym zdaniem ze wstępu: ,,Publikacja ta łączy informacje z różnych dziedzin anatomii układu ruchu, wypełniając lukę na obszernym już rynku książek i atlasów anatomicznych”. Zgrzeszyłabym, nie zgadzając się z tym zdaniem, jednakże przejdźmy do dowodów.
Rozdziały
Pomijając fakt, iż każdy rozdział należy do określonej części ciała, to w większości z nich autor utrzymuje jeden, bardzo racjonalny schemat. Pierwszą częścią jest nauka palpacji konkretnych struktur w konkretnej okolicy ciała wraz z ujęciem miejsc przyczepów mięśni. Chcąc ukazać pewien porządek i hierarchię, w ,,Anatomii funkcjonalnej” rozpoczęto od czaszki i kręgosłupa szyjnego, skończywszy na stopie i stawie skokowym. Po tej partii następuje przejście do właściwej treści związanej notabene z tytułem książki, czyli do anatomii funkcjonalnej. Hasło to kryje wiele zagadnień – struktury anatomiczne (np. mięśnie, więzadła, torebki stawowe) wraz z ich dokładnie zobrazowanym umiejscowieniem oraz funkcją jaką spełniają. Wyróżnienie poszczególnych stawów wraz z opisem elementów, które je tworzą, ruchy w nich zachodzące, osie ruchu i mięśnie, które za nie odpowiadają. Wspomniane są też patologie tych struktur i wskazówki, które mogą okazać się potrzebne w praktyce i diagnostyce. Uwzględniono obrazy rentgenowskie we wszystkich projekcjach, a co ważne – unaczynienie i unerwienie poszczególnych struktur. Pozostaje kwestia biomechaniki (przykładowo pokazano napinanie łuku podłużnego stopy lub mechanikę stawu biodrowego podczas stania na jednej nodze), o której również nie zapomniano.
Skupiając się do tej pory jedynie na teorii, będącą niewątpliwie skarbnicą wiedzy, należy zająć się jeszcze kwestią graficzną. Kolorystyka szaro-czarno-różowa jest utrzymana w całej książce, dzięki czemu wizualnie jest to estetyczne i swego rodzaju minimalistyczne. Myślę, że esteci, jak i osoby, dla których wizualna strona jest w jakiś sposób istotna – nie zawiodą się i z przyjemnością będą czerpać wiedzę z tej książki.
Funkcjonalność
Funkcjonalność i zasady biomechaniczne zwykle ujmowane są na podstawie rysunków, ponieważ tak najlepiej jest zobrazować wszelkie kąty lub zakresy ruchów. Brak zdjęć prawdziwych ludzi jest tu jednocześnie zaletą i wadą. Nie mam za złe autorowi, iż nie umieścił pokazów jak badać i znajdować wszelkie punkty na ludziach. Przedstawiając to jednak na stworzonych rycinach, czasem czuję niedosyt w wyniku braku nawet pojedynczych zdjęć, które ,,uczłowieczyłyby” na przykład badanie palpacyjne. Rozumiem jednocześnie zamysł i być może ich brak jest jednocześnie tym, co tę książkę wyróżnia i sprawia, że kojarząc ,,Anatomię funkcjonalną dla fizjoterapeutów” myśli się właśnie o niej, a nie o innych, w których zdjęć jest całe mnóstwo.
Słowem kończącym tę recenzję jest spełnienie. Tak, czuję to względem tej książki, bo każda strona jest początkiem nowej wiedzy, stanowiącej punkt zaczepienia do jeszcze innych zagadnień. Jej wszechstronność uzmysławia, że nie wszystko kończy się na jednej kwestii, bo ta jedna pociąga za sobą kolejne, które trzeba poznać, by w pełni zrozumieć ludzkie ciało.
Książkę w najlepszej cenie wyszukacie tutaj.